Biskupi przewodniczyli Pasterkom w Koszalinie, Kołobrzegu i w Słupsku. Na co zwrócili szczególną uwagę podczas homilii?
Biskup Koszalińsko-Kołobrzeski Zbigniew Zieliński przewodniczył Pasterce w kościele Mariackim w Słupsku.
W homilii odniósł się do idei pielgrzymowania, wskazując najpierw na pasterzy, którzy przybyli do betlejemskiego żłóbka, a następnie nawiązując do rozpoczętego przez papieża Franciszka Roku Świętego, który w Kościele przeżywany jest pod hasłem: „Pielgrzymi nadziei”.
- Udajemy się dzisiaj do Betlejem jako pielgrzymi nadziei z naręczami adwentowych uczynków, aby w ten sposób jeszcze bardziej ukazać Jezusowi nasze przygotowane serca i pragnienie, by Ten, który przynosi nadzieję, te nasze serca nią wypełnił – mówił biskup.
Biskup podkreślił, że dar nadziei, który otrzymujemy od Jezusa jest dany po to, aby dzielić się nim z innymi, w swojej rodzinie, wśród znajomych, w otaczającym nas świecie. – Zwłaszcza w tym czasie dostrzegamy potrzebę, abyśmy promieniowali w świecie jednością, radością i nadzieją – mówił biskup.
- Chcemy często Pana Boga oskarżać o zło, podziały społeczne, nierówności, brak szacunku między ludźmi, fasadowość struktur, które tworzy współczesny świat, choć przecież to wszystko nie jest wynikiem Jego działania. To są ludzkie decyzje, ludzkie wybory. Może dlatego, szczególnie wśród młodego pokolenia, tak bardzo daje o sobie znać duch antysystemowości. Trzeba nam jeszcze bardziej uzmysłowić sobie, że świat, w którym żyjemy nie tylko nie jest rajem, ale jest zadany człowiekowi, aby czynił go lepszym. Właśnie dlatego Chrystus przyszedł na świat – abyśmy najpierw uwierzyli, a potem dzięki temu stali się lepsi – mówił biskup.
- Porzućmy wreszcie tę pokrętną logikę, która każe nam w Bogu widzieć źródło nieszczęść, a w człowieku jedynie ich ofiarę. Uwierzmy w siłę, którą w ludzkie serca wlewa Pan Bóg, który przychodząc na świat daje nam moc miłości, siłę wiary i głębię nadziei – dodał.
- Dlatego chcemy pozostawić na boku narzekania, że Święta nie są radosne, czy szczere, a życzenia okazują się kłopotliwe i ucieszyć się tym wszystkim, co przynosi nowonarodzony Zbawiciel; właśnie wtedy, gdy w naszym życiu jest wiele braków, deficytów, aby wypełnić je tymi darami, które On współczesnemu człowiekowi przynosi – podkreślił biskup. – Udajmy się do Betlejem – zachęcał kaznodzieja.
Przekładając tę myśl na jeden z konkretnych aspektów, który ostatnio mocno był obecny w debacie publicznej, biskup stwierdził: - Może nęcące są narracje propagowane przez niektórych, mówiące o tym, że wiara jest passé, że trzeba ją zredukować, a religię opiłować. To są tylko narracje. Jakie są natomiast fakty? W dobie, w której tak bardzo dbamy o poszerzanie naszych kompetencji, nasze dzieci wysyłamy na treningi, czy lekcje języków, bo chcemy, aby jak najwięcej potrafiły, nie dostrzegając jednocześnie konieczności wyposażenia młodego pokolenia w bogactwo ducha – mówił biskup.
- Tak łatwo zgadzamy się na narzucane nam narracje dotyczące formacji katechetycznej. Mówimy, że jesteśmy w tym względzie proeuropejscy, nie zauważając, że w większości krajów unijnych formacja religijna jest wpisana w nauczanie szkolne, wiedząc doskonale, że wychowanie do wartości ma swój fundament w odniesieniu do Pana Boga – przypomniał biskup.
Biskup ukazał też Boże Narodzenie jako święto życia. – To wybrzmiewa bardzo mocno szczególnie dzisiaj, gdy zajmujemy jedno z ostatnich miejsc wśród państw świata, jeśli chodzi o dzietność – powiedział biskup, po czym dodał: - Jesteśmy zamknięci na życie.
- Czy to, że wielu z nas nie chce dzielić się życiem, nie chce dać życia następnemu pokoleniu, oznacza, że żyjemy tylko dla siebie, kochając tylko siebie i czubek własnego nosa? Boże Narodzenie jest także po to, abyśmy pokochali życie, abyśmy odkryli, że On przyszedł po to, abyśmy mieli życie, a my żyjemy dlatego, że ktoś nam to życie dał. Słusznie współczesny świat, szczególnie wrażliwa młodzież, upomina się o wycinane drzewa, zabijane w męczarniach zwierzęta. Czemu jednak w tym wołaniu nie brzmi sprzeciw wobec zabijania dzieci? Jak my to obłudnie łączymy? Czemu nie dociera do nas, że najczęstszą przyczyną śmierci na świecie nie są choroby, czy wojny, ale śmierć pod sercem matki? – pytał biskup.
- Chrystus przychodzi po to, abyśmy się obudzili i zobaczyli, że On przychodząc na świat, przynosi nam także miłość do życia, abyśmy mogli się tym życiem ucieszyć – stwierdził biskup. – Dlatego na wigilijna noc jest tak pełna radości z życia, które się rodzi. Niech to przenosi się na radość odkrywania mojego życia i dzielenia się nim z innymi – zakończył kaznodzieja.
Biskup pomocniczy Krzysztof Zadarko sprawował Pasterkę w koszalińskiej katedrze.
- Ileż dziś zamyka się drzwi przed Jezusem Chrystusem - już nie w betlejemskiej gospodzie, ale w naszych do niedawna katolickich domach? Ileż zamyka się drzwi w zakładach pracy, w szkołach i w niejednym szpitalu i urzędzie? – pytał bp Krzysztof Zadarko.
Podkreślił, że betlejemska rzeczywistość chociaż odległa, rodziła dylematy, które od wieków niezmiennie towarzyszą człowiekowi. - Betlejemski chaos, który wtedy musiał panować w całej Judei przypomina nieraz nasze środowiska, przesycone internetowymi zdjęciami, filmikami, Facebookiem, Twitterem, Instagramem. Całe grupy społeczne, całe narody rozplotkowane pod presją mediów, mody, opinii publicznej - potrafią odejść od swoich fundamentów, od swojej tożsamości i popłynąć jak ryby śnięte z prądem rzeki - zauważył biskup. - Nieraz na siłę trzeba szukać miejsca dla siebie. Wbrew wszystkim, narażając się na wyśmianie, potępienie, taki jest nasz los. A czy jest tu miejsce dla Boga, dla jego łaski i myślenia po Bożemu, dla chrześcijańskiej etyki? Czy jest dzisiaj miejsce na taką odważną decyzję? – pytał hierarcha.
- Ciągle słyszymy i dowiadujemy się, że są jednak tacy ludzie, którzy żyją w zgodzie ze swoim sumieniem. Są tacy, którzy mają wystarczającą siłę, aby najpierw słuchać Boga, a potem ludzi - wskazał. Bp Zadarko i dodał, że ta odwaga lub jej brak jest podstawowym dylematem chrześcijan przez wszystkie wieki Kościoła: - Trzeba najpierw słuchać Boga, a niekiedy tylko Boga - wcale nie ludzi. Uparcie wracajmy do stajenki i do Boga. Niemowlę w pieluszkach przemawia do nas mocniej niż Herod, za chwilę na nie czyhający. Wielki, wspaniały, mocny, wszechmogący Stwórca całego świata i wszystkich nas, który wybrał sobie żłóbek za swój tron, jest pozbawiony wszelkich atrybutów władzy i pewności siebie. Taki jest nasz Jezus, nasz Pan. Klęknijmy więc dzisiaj przed żłóbkiem, klęknijmy przed ołtarzem naszego Pana Jezusa Chrystusa - zachęcał w koszalińskiej katedrze bp Zadarko.
Biskup senior Edward Dajczak przewodniczył bożonarodzeniowej modlitwie w kołobrzeskiej konkatedrze.
- W świecie, w którym żyjemy, pomimo całego świątecznego hałasu, nie widać Bożego Narodzenia. Nie było dla nich miejsca w gospodzie. Spróbujmy więc dzisiaj, zostawiając ten bożonarodzeniowy szum, zatrzymać się i zachwycić tym, co czyni Bóg. Może to, jak przyszedł, da nam szansę coś w sobie przewartościować, zrozumieć, odkryć – zaproponował, rozpoczynając homilię.
Bp Dajczak zwrócił najpierw uwagę na same okoliczności narodzenia Jezusa, które miało miejsce z dala od centrum ówczesnego świata. - Od samego narodzenia Jezus jest poza obszarem tego, co dla świata ma znaczenie. Ale Ten pozbawiony znaczenia okazuje się kimś naprawdę mocnym, kto staje się sensem życia miliardów ludzi. Dlatego to jest chyba pierwsza lekcja dla nas, uczniów Chrystusa. Mamy wyjść z tego, co dla świata jest ważne, nie dać się temu pochłonąć, przyjąć nie kryteria większości, tylko Ewangelii, które nam pozwalają znaleźć światło prawdy, sensu i wejść na drogę nadziei – mówił biskup.
Następnie wskazał na kolejny szczegół opisu ewangelicznego Bożego Narodzenia: - Maryja w tym stanie odrzucenia rodzi Bożego Syna i składa to dziecko w żłobie. Przyzwyczailiśmy się do tego, a tutaj przecież wszystko ma znaczenie. To jest miejsce, w którym stworzenia Boże otrzymują pokarm. Teraz w żłobie leży Ten, który nazywa siebie Chlebem danym z nieba. Mówi, że jest pokarmem, bez którego nie ma życia wiecznego.
Biskup zwrócił też uwagę na pierwszych świadków betlejemskiej nocy. – To czuwający pasterze. Można się nad tym zastanawiać, dlaczego to oni jako pierwsi usłyszeli to orędzie. Czy dlatego, że akurat wokół groty betlejemskiej paśli swoje owce? To za mało – stwierdził biskup, wskazując raczej na ich otwarte serca, które pozwoliły im dać prostą i pełną ufności odpowiedź na to, co zostało im objawione.
- To oni usłyszeli objawienie do przestraszonego świata rozpoczęte słowami: „Nie bójcie się, bo zwiastuję wam radość, narodził się wam Zbawiciel”. Nie musimy się bać świata, ani jego przemocy. Ten świat bez Boga jest pusty jak wydmuszka, jak Boże Narodzenie bez Bożego Narodzenia. Okazuje się, że życie nie jest bezsensowne, że ciemność, której wokoło jest wiele, może zostać rozjaśniona w głębi serca, ponieważ to światło, którym jest On, będzie świecić także w ciemnościach życia. Pasterze reagują i to jest dla nas lekcja wiary. Mówią: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił”. Pasterze chcą spotkać Boże słowo, którym jest Jezus. Chcą ujrzeć to słowo. Zobaczyli małe dziecko owinięte w pieluszki. Nawet nie takie jak na naszych obrazkach z wyciągniętymi rączkami, tylko po prostu dziecko. Pasterze reagują z ogromnym realizmem. Usłyszeli i poszli. Chodźmy, zobaczmy. Zauważmy, że w historii chrześcijaństwa nie brakowało znaków Boga, wielkich objawień, ale tam, gdzie dokonują się rzeczy największe, nie potrzeba niczego. Wokół Betlejem nie potrzeba dodatkowych cudów. Wystarczającym cudem jest to, że Bóg stał się jednym z nas i można wciąć Go na ręce. Biorąc do ręki słowo Ewangelii można ciągle być w Betlejem – usłyszeli zgromadzeni w kołobrzeskiej bazylice.