W Koszalinie w wydarzeniu wziął udział biskup diecezjalny Zbigniew Zieliński, a w Słupsku biskup senior Edward Dajczak. W obu miastach na ulice wyszły setki mieszkańców.
Koszaliński marsz rozpoczął się Mszą św. w katedrze. Następnie kolorowy korowód przeszedł ulicami miasta aż do parafii pw. Ducha Świętego, gdzie odbył się piknik rodzinny.
Biskup, nawiązując do przeżywanej w tę niedzielę uroczystości, stwierdził, że wewnętrzna jedność Trójcy Świętej stanowi wzór dla wszelkiej jedności budowanej przez człowieka. - Miłość mężczyzny i kobiety realizowana w małżeństwie i w rodzinie jest najwspanialszym wyrazem miłości Boga do człowieka – powiedział.
Następnie biskup zwrócił uwagę, że promocja życia nie może ograniczać się jedynie do głoszenia haseł.
- Chociaż usta mamy pełne frazesów, to serca mamy zamknięte na dzieci. Na 224 kraje, które podlegają badaniom statystycznym, Polska, gdy chodzi o dzietność, czyli otwartość na życie, jest na 212 miejscu. Jesteśmy narodem, w którym więcej ludzi umiera niż się rodzi. Tak wygląda, uogólniając, miłość Polski do dzieci. Jeśli dzisiaj chcemy wykrzyczeć naszą radość z tego, że żyjemy, to trzeba się zapytać, czy chcemy tej samej radości dla innych, dla tych, którzy są w Bożych planach – mówił bp Zbigniew Zieliński, po czym dodał: - Najczęstszą przyczyną śmierci na świecie jest aborcja. Radość z naszego życia i to dzisiejsze świętowanie nie mogą być naiwne. Mąci je świadomość tego, jak jest z tą naszą miłością do życia innych.
- Żyjemy w dziwnym świecie, w którym jednym prawo chce się dać, a innym je odebrać, czy też walczymy o prawa natury, ale w dziedzinie życia im zaprzeczamy, dlatego tym bardziej uświadamiamy sobie, jak bardzo w tym werbalnym i aksjologicznym zamęcie potrzebne jest nasze ponowne zamyślenie się nad tym, czy jestem tym, który kocha życie oraz czy jestem apostołem życia? – wzywał biskup.
Następnie, kreśląc szerszy portret rodziny, biskup stwierdził: - Mama, tata, dzieci, dziadkowie, czyli rodzina, to początek budowania tego, co nazywamy ludzką rodziną. Ktoś, kto boczy się na drugiego, nie będzie dobrym mężem, czy ojcem, ani matką, czy żoną. Ktoś, kto ma w nienawiści innych, nigdy nie będzie potrafił szczerze kochać tych, którzy są w obszarze jego zainteresowania. Nie można uczciwie chcieć pomagać potrzebującym gdzieś na odległych kontynentach, jednocześnie bez najmniejszych przeszkód wygłaszając deklaracje złości i nienawiści wobec tych, z którymi tworzy się wspólnotę ojczyźnianą.
Biskup podziękował też wszystkim zaangażowanym we wszelką działalność na rzecz ochrony życia. Wezwał też do modlitwy o wytrwałość w tych działaniach.
Relacja "Gościa Niedzielnego" TUTAJ Galeria ze zdjęciami TUTAJ
Marsz w Słupsku wyruszł sprzed kościoła pw. św. Maksymiliana. Tam biskup senior Edward Dajczak uderzył w dzwon "Głos Nienarodzonych". Donośne dźwięki wędrującego z ludźmi dzwonu, którego zadaniem jest budzić sumienia stanowiących prawo i wszystkich ludzi dobrej woli, rozlegały się na długiej, kilkukilometrowej trasie marszu prowadzącego do kościoła pw. NMP Królowej Różańca Świętego w centrum miasta.
Tam, na zakończenie marszu, biskup przewodniczył Mszy św. - Dzisiaj staraliśmy się zamanifestować ważność, świętość, niepowtarzalność życia ludzkiego. Uświadomiliśmy sobie raz jeszcze, że życie człowieka w całym swoim wymiarze polega na życiu dla kogoś drugiego. Nikt z nas nie jest zwolniony z odpowiedzialności za swojego brata, za swoją siostrę – mówił w homilii.
Hierarcha postawił zarazem trudne pytanie, czy byliśmy ludzcy dla tych, którym nie dano wędrować po tym świecie, nie dano być pielgrzymami, bo będąc całkowicie zależnymi od innych, swoich rodziców pozbawionych być może wsparcia dobrych doradców, nie dostali szansy życia.
– Być bliźnim to nasze zadanie. Bierze się to z istoty Boga, a będąc Jego dziećmi, nie możemy być inni, skoro Bóg jest właśnie taki: jest cały rodzinny. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek trzeba przypominać, że jesteśmy rodziną Boga – mówił hierarcha.
Wśród powodów upadku etosu rodziny bp Dajczak widzi zmienioną w ostatnich dekadach strukturę społeczną, dawniej opartą na rodzinie wielopokoleniowej o szerokich więziach: od dziadków po wnuki.
– Kiedy mówimy o rodzinności Boga i o naszej rodzinności w Kościele, musimy przekraczać ograniczenia współczesnego modelu rodziny, nie bardzo odpowiadającej wizji, jaką zostawił nam Bóg – mówił biskup. – Skrajny indywidualizm sprawia, że tracimy zdolność bycia wzajemnie dla siebie i czyni nas niezdolnymi do prawdziwej miłości, do takiego istnienia, gdy tworzy nas „ty” i relacja z nim, bo to wtedy stajemy się prawdziwie ludźmi. Dzisiaj chcieliśmy to odszukać.
Więcej w relacji "Gościa Niedzielnego" TUTAJ i TUTAJ Galeria ze zdjęciami TUTAJ