Święcenia 23 listopada w parafii pw. św. Krzysztofa w Szczecinku przyjął pochodzący z Kalisza Pomorskiego kl. Szymon Pawluczuk. Udzielił mu ich bp Krzysztof Zadarko.
- Każde święcenia są ważne dla diecezji i świadczą o kontynuacji misji seminarium. Cieszymy się, że w historii naszego lokalnego Kościoła jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żebyśmy w roku nie mieli żadnych święceń – mówi rektor WSD w Koszalinie, ks. Radosław Suchorab.
Święcenia diakonatu przyjął pochodzący z Kalisza Pomorskiego kl. Szymon Pawluczuk. - Dzień święceń jest dla mnie niezwykle ważny. Chyba można go w pewnym sensie przyrównać do ślubu, który zawierają małżonkowie. To już w diakonacie, pierwszym stopniu sakramentu święceń, wiążę się z Bogiem i z Kościołem na całe życie. Z jednej strony czuję delikatny niepokój, ponieważ wiele rzeczy będę robił w życiu po raz pierwszy. Zastanawiam się czasem, czy dam radę, czy wystarczająco dużo wiem, żeby swoje zadania dobrze wypełnić. Natomiast z drugiej strony czuję ogromną radość. Święcenia są ukoronowaniem wielu lat spędzonych w seminarium – mówi nowy diakon.
W kazaniu bp Krzysztof Zadarko nawiązał do kolekty użytej podczas Mszy święceń diakonatu, w której padają słowa o tym, że diakon ma być roztropny w działaniu, przyjazny dla wszystkich i wytrwały w modlitwie.
- Roztropność w dzisiejszych czasach oznacza unikanie skrajności, które zwykle prowadzą nas do antagonizowania, awantury i wojny. Roztropność jest w dzisiejszych czasach niezwykle poszukiwana. W czasach, kiedy ludzie karmią się ekstremizmami, swoim skrajnym, wyśrubowanym egoizmem, graniczącym wręcz z narcyzmem, czy hiper indywidualizmem, czynią ich niezdolnymi do budowania więzi, a już tym bardziej niezdolnymi do służenia – mówił.
Odnosząc się do konieczności bycia „przyjaznym dla wszystkich”, biskup powiedział: - Jezus nie każe nam zakładać żadnej partii, czy odseparować się od świata. Mało tego, mówi, że nie przyszedł, aby potępiać, ale zbawiać. Wszelkie ciągoty, które pojawiają się w sercu diakona, prezbitera czy biskupa, aby odseparować się od tych, którzy są źli, nie z naszej wspólnoty, są nieewangeliczne i niekościelne. Jeśli tak się dzieje, stajemy się niepotrzebni. Ludzie szybko wyczują, że jesteśmy po prostu jednymi z wielu, a nie tymi wyjątkowymi, przeznaczonymi do szlachetnych czynów.
- Modlitwa jest jak powietrze, bez którego nie da się żyć. W modlitwie wszystko się zaczyna i wszystko się dokonuje, sprawia, że nasze życie smakuje – zakończył biskup ten wątek.
Kaznodzieja nawiązał też do metafory ewangelicznej o soli i świetle, którymi mają być w świecie chrześcijanie, a więc tym bardziej ci, którzy przyjęli święcenia. – Po co nam sól, jeśli nie nadaje się do posolenia, do nadania smaku? Sól podeptana przez ludzi… to największe nieszczęście, jakie może przydarzyć się w życiu księdza. Być niepotrzebnym. Jest coraz więcej ludzi, którzy nie słyszą nic interesującego w naszych słowach, nie widząc nic oryginalnego w naszej postawie – usłyszeli uczestnicy uroczystości.
Biskup przestrzegał nowego diakona przed takim życiem, które nie tylko nie jest świadectwem dla innych, ale także staje się trudne do zniesienia dla samego wyświęconego: – To powołanie wymaga rezygnacji z samego siebie, ze swojego planu na życie. Dopiero wtedy zaczyna smakować i człowiek zaczyna pojmować, na czym polega oryginalność Ewangelii, dla której warto było zostawić wszystko – swoją młodość, swoje marzenia.
W diecezji posługuje obecnie dwóch diakonów.
Zdjęcia: ks. Wojciech Parfianowicz