Stanowczo zalecam księżom kolędę od domu do domu. Jedynie w sytuacjach, w których jest to uzasadnione, może być ona kolędą na zaproszenie – uważa bp Zbigniew Zieliński.
Biskup diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej Zbigniew Zieliński nie ukrywa, że w tym roku położył nacisk na to, by wrócić do dawnej formy wizyty duszpasterskiej zwanej kolędą – czyli chodzenia księży od domu do domu. Jak ocenił podczas spotkania z dziennikarzami regionu, które odbyło się 20 grudnia w domu biskupim w Koszalinie, pandemia przyczyniła się do zaniechania tej formy na kilka lat, jednak biskupi polscy są przekonani, że trzeba wrócić do normalności, również w praktyce kolędowej.
‒ Należy przypomnieć, że prawo kanoniczne zobowiązuje księży do tego, by odwiedzać domy swoich wiernych. A więc ta misja Kościoła nie polega na tym, że ksiądz czeka w kościele, a ludzie ewentualnie go zaproszą lub do kościoła przyjdą. To ma się nijak do tego, co podkreśla papież Franciszek: mamy wychodzić do ludzi. Nie jesteśmy zaproszeni, ale jesteśmy posłani.
Biskup Zieliński przyznaje, że forma odwiedzin na zaproszenie, czyli de facto w nielicznych domach katolików, niektórym się spodobała, również duszpasterzom. ‒ Jednak tu nie ma miejsca na jakiś elitaryzm kościelny, oczekiwanie przez księdza, że zostanie zaproszony, ponieważ jego zadaniem jest pójście od domu do domu – stwierdził hierarcha. – To jest wyzwanie leżące w naturze Kościoła, jego misji, łącznie ze wskazaniami prawa kanonicznego, które mówi, że ksiądz proboszcz i jego współpracownicy mają się orientować w życiu parafian i mają to robić także poprzez odwiedzanie ich domów.
Według biskupa dobrze przeżyta kolęda jest ogromnym bogactwem. ‒ Odwołując się do moich własnych doświadczeń duszpasterskich śmiem twierdzić, że najwięcej dobra i mojej osobistej formacji duszpasterskiej doświadczyłem w czasie kolędy, gdy to ja szedłem do ludzi, oni zaś tworzyli klimat tego spotkania. Poznawałem ich w ich domach, a nie tylko zza ołtarza czy w salce katechetycznej. Dlatego bardzo mocno przekonuję księży, byśmy do tego wrócili. A rozmowy z księżmi pokazują, że nie tylko świeccy potrzebują „wyjścia z epidemii”.
Jak zauważają diecezjanie, forma kolędy jest różna w tym roku w różnych parafiach. Jak wyjaśnił biskup, decyduje o niej ostatecznie sam proboszcz. ‒ Stanowczo zalecam księżom kolędę od domu do domu. Jedynie w sytuacjach, w których jest to uzasadnione, może być ona kolędą na zaproszenie – mówi pasterz diecezji. Wskazuje też na konsekwencję w ewangelizacji, a nasza diecezja może się poszczycić wieloma tego typu inicjatywami. ‒ A więc jesteśmy dumni z ewangelizacji, którą realizujemy wychodząc do ludzi na koncertach, nad morzem, na wioskach, a z drugiej strony chcielibyśmy wycofywać się z praktyką wielowiekową, jaką jest kolęda. To niespójność, brak logiki.
Biskup wskazał też na praktyczną stronę kolędowania od drzwi do drzwi, która zapobiega wykluczeniu niektórych wiernych, zwłaszcza ludzi starszych, schorowanych; jak mówił, w poprzednich latach osoby te taki problem zgłaszały.
‒ Kolęda ma być dobrą praktyką duszpasterską, więc, bez spięcia, ale jednak przekonuję księży do wysiłku w tym kierunku – podsumował bp Zieliński.